Jest tak, że przyzwyczajamy się do wyglądu samochodów danej marki. Ciężki szok się przeżywa, kiedy Mercedesy zaczynają wyglądać jak Hyundaie, Kia przypomina Mercedesa, Audi Suzuki, a gdy idziemy jeszcze wyżej z cenami, to – tak sądzę – jeszcze mocniej przyzwyczajamy się do DNA danej marki.
Stąd jeszcze cięższy szok zapewne niejeden fan przeżył widząc jedno z najnowszych Ferrari, a mianowicie – Ferrari Roma.
Patrząc na bok i tył przejeżdżającego samochodu, w nocy, obstawiłbym może Aston Martina, może gdybym był bardzo zmęczony – Jaguara, ale wątpię, by moje myśli pokierowały mnie w stronę Włoch.
A to nic innego, jak Ferrari, i to w dodatku przypieczętowane nazwą samej stolicy.
yvarpb