Jazda testowa Infiniti QX60 3.5 262KM Elite
Bardzo cieszę się, gdy mam możliwość przetestowania samochodu, który jest – nie zawsze oczywistym – ale jednak, rarytasem na rynku. Jednym z tych samochodów jest Infiniti QX60, który takim rarytasem może być w „czysto” europejskiej wersji. Model ten pojawił się bowiem w Europie w ubiegłym roku (w Polsce w październiku 2018), a już za rok może się to zmienić. Oczywiście, mowa tu o informacji wyjścia ze sprzedaży samochodów tej marki w Europie Zachodniej, które zostały pokonane przez kolejne cyferki, kropki i edycje norm emisji spalin na naszym kontynencie. Producent skupi się na sprzedaży w Ameryce Północnej, Azji i… pozostaje w Europie Wschodniej.
Jako, że my, Polacy jesteśmy narodem bardzo kreatywnym, a przecież… leżymy w Europie Środkowo-WSCHODNIEJ… to polski importer nie mówi jeszcze ostatniego słowa. Dodatkowo, uspokajając potencjalnych nabywców – producent i importer zapewnia, że serwis zostanie utrzymany w aliasie Renault-Nissan przez wiele lat.
Może to jest właśnie czas, w którym warto się pochylić nad tą, jednak nieco nieoczywistą marką. Model Infiniti QX60 ma chyba równie intrygującą historię wejścia na rynek, jak dużo mniejszy w koncernie Nissan Cube. Ten mały samochód jest obecnie ogromnym rarytasem, w dodatku świetnie wyposażonym (bo oferowanym w jednej wersji).
Nieco podobnie sprawa wygląda z Infiniti QX60, ponieważ ten ogromny samochód pojawił się u nas w poliftingowej wersji, robiąc wcześniej długą karierę w USA, będąc tam jednym na najlepiej sprzedających się SUVów. W Polsce jest natomiast dostępny tylko z – mógłbym powiedzieć – jednym, bardzo bogatym, poziomem wyposażenia. Tak naprawdę są to dwie opcje Elite i Hi-tech, ale różnica w cenie między nimi to 10 tys. zł, co przy kwocie 359 tys. zł, dylematem stanie się raczej to, czy chcę, lub może nie chcę posiadać samochodu z elektrycznymi smyczami, typu aktywny tempomat, lane assist, systemami ostrzegającymi przed kolizjami (także z tyłu), czy asystenta martwego pola.
Co znajdziemy jeszcze w QX60? Między innymi układ klimatyzacji z filtrem polifenolowym, z wyciągiem z pestek winogron, wykończenie drewnem klonowym, kamerę 360st, system Audio z dyskiem twardym 10GB i czternastoma głośnikami, czy nawet system multimedialny dla jadących na tylnych siedzeniach. W zagłówkach przednich siedzeń mamy 7″ wyświetlacze, otrzymujemy również dwie pary słuchawek bezprzewodowych, a w tunelu środkowym prócz podstawowych wejść, otrzymujemy nawet złącze RCA (Cinch), którym podepniemy kamerę, DVD lub nawet gramofon. Mogłoby wydawać się, że to tylko naciągane przykłady, ale gdy zagłębimy się w amerykańskie fora QX60, odkryjemy że najbardziej innowacyjni użytkownicy próbują w ten sposób podłączyć nawet komputery Raspberry Pi, by cieszyć się jeszcze większymi możliwościami samochodu.
I może warto kombinować w tą stronę, bo w samym komputerze pokładowym czuć niestety trochę początek dekady. Głównie za sprawą grafiki, ale też braku niektórych możliwości oferowanych przez najnowsze systemy multimedialne – jak wpięcie telefonu przy pomocy Android Auto czy Apple Car Play. Działa natomiast przesyłanie dźwięku do auta przez USB i bluetooth audio, więc pliki zgromadzone w komórce będziemy mogli odtworzyć w czternastu głośnikach np. bezprzewodowo.
Może nie będę rozpisywał się na temat wielu dostępnych jako standard w tej klasie aut udogodnień, będących również w Infiniti QX60, jak na przykład czujniki deszczu, elektrycznie zamykane drzwi bagażnika, podgrzewana kierownica, okno dachowe i wiele innych. Ciekawostką w polskich cennikach jest także wzmianka, że na wyposażeniu kosztującego 350 tys. auta są także… zderzaki w kolorze nadwozia.
Wnętrze, z którego nie chcę wychodzić
Stonowana stylistyka karoserii, może nieco podrasowana poliftingowymi reflektorami, grillem i charakterystycznym łukiem w słupku D, może trafiać do części klientów i być może jest też zachętą do klientów, którzy nie utożsamiali się do końca z SUV-ami Infiniti o mocno przesuniętym do tyłu samochodu optycznym środku ciężkości, z piękną długą maską znaną choćby z QX70.
Tu zatrzymam się na tym, co dzieje się we wnętrzu, gdzie wchodząc, jesteśmy otuleni przez skórę i naturalne drewno. Wykończenie wnętrza dostępne jest w trzech wariantach. Miałem okazję być w dwóch – czarnym i kremowym. Muszę przyznać, że jestem miłośnikiem jasnego wykończenia, które tu szczególnie uwypukla zastosowane wzory deski rozdzielczej, tunelu środkowego, czy boczków drzwi.
Skórzana tapicerka nie ominęła żadnego elementu siedzenia, nawet w ostatnim rzędzie, co ciekawe dosyć prosto składanym, za pomocą linki, z możliwością ich ponownego rozłożenia jednym przyciskiem dostępnym z poziomu bagażnika. Drugi rząd siedzeń może usunąć się nam do przodu po złożeniu siedziska do góry lub dać nam więcej przestrzeni na długość, ale nieco niższej – który uzyskujemy poprzez złożenie samych oparć.
W zimowe dni czekają na nas oczywiście w siedziskach grzałki, natomiast wchodząc do samochodu w lecie, możemy skorzystać z ich wentylacji.
W tym samym miejscu znajdziemy też selektor zmieniający sposób pracy reakcji silnika. Sam napęd 4×4 przekazuje większość mocy na tylne koła, w razie potrzeby dołączając w większym stopniu przednią oś. W aucie tym nie ma zawieszenia adaptacyjnego, więc w materii twardości nic się nie zmienia.
Ten samochód nieco rozleniwia. Powolna jazda, 50km/h to jego świat… chciałoby się tak powiedzieć, ale nic bardziej mylnego. Rozleniwia obły widok deski rozdzielczej, rozleniwiają siedziska, salonowe drewno, świadomość, że mamy tu przecież bezstopniową skrzynię CVT oskarżaną często właśnie o pewną „leniwość”. Rozleniwia cisza w tym samochodzie, chęć wtopienia się w wielkie fotele i płynięcia…
Jednak… Jeżeli użyjemy więcej niż centymetr skoku pedału przyśpieszenia, odkrywamy że… to auto jeździ. Co więcej, potrafi szybko jeździć i szybko docierać do wysokich prędkości. Setkę osiąga po 8,4 sekundy. Co więcej, także ciekawie brzmi. 3,5 litrowy silnik, 262KM, 334 Nm przy 4400 obr/min – to wszystko daje radę w tym pięciometrowym kolosie (5092 mm długości).
Jeśli samochody kupujemy wzrokiem, to nie ujmując nic stonowanej urodzie zewnętrznej, wzrok kupi z pewnością ten model po rozłożeniu się w jego wnętrzu. A co ciekawe, w momencie publikacji tekstu można było otrzymać nawet 100 tys. zł upustu na auta z ubiegłego rocznika, co winduje wskaźnik ceny do jakości do dosyć ciekawych, wartych rozważenia poziomów.
Jazda testowa Infiniti QX60 możliwa była dzięki uprzejmości Autoryzowanego Dealera Infiniti Sosnowiec.